Musicie przyznać, że wybranie z całej historii piłki nożnej tylko kilku legendarnych trafień to dość karkołomne zadanie. My jednak postanowiliśmy podjąć rękawicę i ułożyć krótką listę TOP 10 goli, które naszym zdaniem przeszły do legendy. Czy to najładniejsze bramki w historii piłki nożnej? Bardzo możliwe!
„Po wielu latach życia na tym świecie i zdobyciu wielu doświadczeń, jestem głęboko przekonany, że wszystkiego, co wiem o moralności i powinności, dowiedziałem się dzięki piłce nożnej” – miał powiedzieć pisarz-filozof Albert Camus. A skoro tak, to sami widzicie, z jaką materią przyszło nam się zmierzyć. Przejdźmy więc do meritum – oto nasz opis TOP 10 najlepszych bramek w dziejach piłki nożnej. Wszystkie są do obejrzenia na youtube. Czy jest wśród nich najszybszy gol w historii? Któryś z wyczynów Karima Benzemy? A może słynna przewrotka Garnacho z 2023?

Argentyński geniusz 2.0, czyli legendarny Leo Messi (Argentyna – Francja, finał MŚ w Katarze 2022)
Argentyńczyk w swoim długim piłkarskim życiu strzelił mnóstwo goli, spośród których niejeden zapisał się w historii i obrósł legendą. Messi to marka sama w sobie. My postanowiliśmy wrócić do finału ostatniego mundialu w Katarze, gdzie nie tylko stawka była najwyższa z możliwych. Mamy poczucie, że wszyscy aktorzy (oczywiście z sędzią Szymonem Marciniakiem w tle) tamtego widowiska stanęli na wysokości zadania i stworzyli spektakl, który jeszcze długo zostanie nam w pamięci. Jako, że świat uwielbia pojedynki X versus Y, z prawdziwą przyjemnością oglądaliśmy wielką i wyrafinowaną piłkarską bitwę między drużyną Leo Messiego a ekipą Kyliana Mbappé. I choć tamtego wieczoru w katarskim Lusajl to Francuz strzelił trzy, a Argentyńczyk dwa gole, uznajemy trafienia późniejszego triumfatora Messiego za te, które przeszły do legendy.
Portugalski piłkarz wszech czasów, czyli Cristiano Ronaldo
Długo zastanawialiśmy się, co wybrać z bogatego repertuaru goli w wykonaniu słynnego Portugalczyka, jakie wideo będzie tu najlepsze? Od razu też podkreślmy: nie jesteśmy w stanie określić, który z dwóch piłkarskich geniuszy – Messi czy rekordzista Ronaldo – są najlepszymi zawodnikami w historii (a może jednak… Pele?). Cieszymy się po prostu, że przyszło nam przez wiele lat oglądać tych dwóch Piłkarzy w akcji. Wracając do jednego z nich, CR7. Czy da się wyłuskać z jego ponad 900 goli ten jeden, legendarny, najładniejszy? Taki, za który od razu można mu przyznać medal? Może słynne rzuty wolne z charakterystycznym odmierzaniem kroków? A może strzały „z główki” po wcześniejszym zawiśnięciu w powietrzu? Przewrotka z Ligi Mistrzów przeciwko Juventusowi w 2018 roku? Dajmy temu spokój i podkreślmy: Cristiano to geniusz, którego celem jest zdobycie 1000 goli w karierze, jego interesują kolejne rekordy i przełamywanie kolejnych barier. Czy dopiero wówczas Portugalczyk przejdzie do historii? Absolutnie nie! On od dawna w niej jest.
Jak wykorzystać bardzo kosztowny błąd, czyli Demba Ba (a właściwie Steven Gerrard…, Liverpool – Chelsea, kwiecień 2014)
To nie będzie pozytywna historia, to historia upadku, dramatycznego poślizgnięcia się. Historia, która ciągnęła się za legendą Liverpoolu jeszcze długo, być może nadal gdzieś tli się w tyle gerrardowej głowy. A przecież ten angielski pomocnik to człowiek, który ma na swoim koncie kilka znaczących tytułów (pamiętacie finał Ligi Mistrzów w Stambule przeciwko Milanowi? Kto nie pamięta!), a jednak w oczach złośliwych angielskich kibiców spoza czerwonej części Liverpoolu to właśnie potknięcie się Gerarrda, które na gola zamienił Demba Ba, obrosło legendą. To jeden z bardziej znanych goli w historii ligi. Dlaczego? Powód jest prosty: The Reds czekali od 1990 roku na mistrzostwo Anglii i kiedy wydawało się, że tytuł na trzy kolejki przed końcem sezonu Premier League nie może im uciec, (wiel)błąd kapitana pozbawił ich marzeń, podciął skrzydła, z czego Manchester City nie mógł nie skorzystać.
Brazylijski czarodziej, czyli Ronaldinho (Chelsea – Barcelona, marzec 2005)
„Ronnie” to symbol. Piłkarska legenda początku XXI wieku. Czarodziej z zielonego boiska. Wyluzowany, zawsze uśmiechnięty dowód wyższości FC Barcelony nad resztą rywali. I choć akurat 8 marca 2005 roku Blaugrana nie wywalczyła awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, to jednak gol Ronaldinho z 38. minuty spotkania przeciwko Chelsea jest bez wątpienia legendarny. Brazylijczyk dosłownie zamurował przeciwników z Johnem Terry’m na czele. Odprawił swoje piłkarskie czary, po czym piłka wpadła do siatki. „Dzięki Ronaldinho futbol jest piękniejszy i bardziej artystyczny. Wszystkich zaraża swoją radością. Zamienia piłkę nożną w zabawę, w dzieło sztuki, reprezentuje ten typ gry, który przemawia do mnie najbardziej” – skomplementował Brazylijczyka w jednym z wywiadów Michel Platini.
Jak szybko wrócić z dalekiej podróży, czyli Ole Gunnar Solskjaer (Manchester United – Bayern Monachium, finał Ligi Mistrzów 1999)
To był bez wątpienia jeden z najwspanialszych come-backów w historii Champions League. Można nie pamiętać daty urodzin swojej teściowej, ciotki ze strony ojca czy innego siostrzeńca, ale nie da się nie pamiętać przebiegu finału LM z 26 maja 1999 roku. Przygniatająca przewaga prowadzącego od 6. minuty Bayernu, obity słupek i poprzeczka bramki Petera Schmeichela, a na koniec… wielka rozpacz Samuela Kuffoura. Jak to możliwe? To wie duet rezerwowych snajperów Czerwonych Diabłów: najpierw Teddy Sheringham wpisał się na listę strzelców, a dosłownie chwilę później strzelił gola drugi napastnik z ławki Ole Gunnar Solskjaer, czym w doliczonym czasie gry wprowadzili United i cały ten wieczór na Camp Nou do piłkarskiej legendy.
Piłkarz-fenomen, czyli Zinedine Zidane (Francja – Brazylia, finał MŚ we Francji 1998)
Tu dygresja: mamy do mundialu we Francji stosunek mocno osobisty. Mistrzostwa świata 1998 roku to pierwsze, jakie piszący te słowa śledził w pełni świadomie i z zapartym tchem. I jeszcze kibicował reprezentacji Brazylii, której przewodził Ronaldo (Luis Nazario de Lima), nie jest zatem zdziwieniem, że dwa szybkie gole Zinedine’a Zidane’a z początku spotkania finałowego mocno odcisnęły się w pamięci. Wykraczając poza osobiste odczucia, trzeba nadmienić, że „Zizou” to był kolejny geniusz futbolu. Wirtuoz środka pola. Piłkarski wzór, który potrzebował zaledwie skrawka murawy do robienia niezwykłych rzeczy. Wzór ze skazą w postaci reakcji na chamstwo Marco Materazziego. Kiedy już Zidane brał się za strzelanie goli, to najczęściej były one albo ważne, albo piękne. Albo – jak ten z finału Ligi Mistrzów w 2002 roku – i ważny i piękny.
Obrońca, którego strzały mogły burzyć mury, czyli Roberto Carlos (Francja – Brazylia, mecz towarzyski 1997)
Brazylijczyk o wyjątkowo umięśnionych nogach przez lata swojej przebogatej kariery stał się synonimem lewego obrońcy o mocno ofensywnych inklinacjach. Mistrz świata, czterokrotny zdobywca Ligi Mistrzów, legenda hiszpańskiego Realu Madryt miał coś, czego inni mogli mu tylko pozazdrościć: atomowe uderzenie z lewej nogi. Gdy Carlos ustawiał piłkę na 20., 30., a nawet 40. metrze i brał długi rozbieg, nie było wówczas bramkarza, który nie poczułby ukłucia niepewności. Tak musiało być z Fabianem Barthezem. Miało to miejsce 3 czerwca 1997 roku podczas meczu towarzyskiego – golkiper i wszyscy wokół mogli tylko odprowadzić piłkę wzrokiem po nieprawdopodobnym strzale Carlosa z około 35. metrów. To uderzenie wbrew zasadom fizyki i ku niemocy zaskoczonego bramkarza rywali można oglądać bez przerwy!
Mówisz „Maradona”, myślisz „Meksyk ’86”, czyli Diego Maradona (Argentyna – Anglia, 1/4 finału MŚ 1986)
Gdy zamknie się oczy i pomyśli o wielkim i kontrowersyjnym Argentyńczyku od razu do głowy przychodzą dwie akcje, dwa niezapomniane gole, które padły w meczu Argentyna-Anglia. Pierwsza bramka to ta z „ręką boga” nie do pomyślenia w dzisiejszej dobie VAR, druga zaś to akcja nie do powtórzenia przez jakiegokolwiek innego dryblera. Oszust i wirtuoz, fałszywy bożek i piłkarz z niemal namacalną iskrą Bożą – głębokie sprzeczności to była specjalność Maradony. Nie ma innego meczu, który by mocniej podsumowywał życie i piłkarską twórczość zawodnika o absolutnie wyjątkowym talencie. Takich piłkarzy już nie ma.

Polski gol-pomnik, czyli Jan Domarski (Anglia – Polska, eliminacje do MŚ 1974)
Długo myśleliśmy o polskim akcencie w tym zestawieniu. Mecz reprezentacji czy z Ekstraklasy? Wygrała pierwsza opcja, a skoro tak, to po prostu musieliśmy przypomnieć słynnego gola z legendarnego Wembley z 1973 roku, który przesądził o polskim awansie na mundial ’74. Bramkę, która dopełniła dramatyczny, zremisowany 1:1 mecz i która wprowadziła cały zastęp polskich bohaterów – m.in. Jana Tomaszewskiego, Kazimierza Deynę, Roberta Gadochę, Jerzego Gorgonia i oczywiście jej strzelca Jana Domarskiego – do historii futbolu. „Przyszła, naszła, zeszła, weszła”. Oto przepis na to, jak pokonać bramkarza w ekstremalnie trudnym meczu.
A czy wy macie swój zestaw najbardziej pamiętnych, legendarnych bramek w dziejach piłki nożnej? Tymczasem zapraszam was do obejrzenia powyższych. Jest co komentować!
